Co słychać w Klubie na finiszu ligi? Jak podsumujemy ostatnie miesiące Gwardii i czego możemy spodziewać się po nadchodzących? O krótki komentarz po 19 seriach PGNiG Superligi sezonu 2021/2022 poprosiliśmy dyrektora sportowego – Tomasza Wróbla.
Ostatnia prosta
– Ten sezon jest trudny i nie wszystko wychodzi tak, jakbyśmy chcieli. Każdy, kto zna specyfikę rynku piłki ręcznej wie, że jest to efekt poprzedniej kampanii transferowej, w której to nasz budżet został mocno ograniczony pandemią. Dotację z konieczności obcięło wtedy Miasto Opole, trudne chwile przeżywały również współpracujące z nami firmy, a co najważniejsze – nie mieliśmy żadnych dochodów z meczów. Mówimy o łącznej kwocie rzędu miliona złotych. Utrata takich pieniędzy jest wyraźnie odczuwalna i trudno, by nie odbiła się na poziomie sportowym. W tym sezonie nie wszystko jeszcze stracone, choć nasze szanse na 4 miejsce są ograniczone. Musimy patrzeć nie tylko na siebie, ale też liczyć na potknięcia rywali.
Transfery i personalia
– Pozytywny był transfer Kuby Ałaja, z tym że ten chłopak nie zademonstrował jeszcze pełni swojego potencjału. Z kolei między rundami, gdy okres transferowy dobiegał końca, a na rynku nie było gwarantujących wysokiego poziomu rozgrywających, udało się również sięgnąć po Marka Monczkę. O jego przyjściu do Gwardii myśleliśmy już kilka lat temu, ale wtedy trafił do Mielca, gdzie w mojej opinii nie rozwinął skrzydeł. To klasyczna sytuacja win-win, bo dotychczasowe mecze pokazują, że Marek dobrze się zaadoptował i dodał nam wiele możliwości w ataku. Cieszy mnie również fakt, iż łącznie ze zdolnego rocznika 2003 do pierwszej drużyny trafi ostatecznie 6-7 zawodników. Pewnie nie wszyscy staną się gwiazdami ligi, ale mają ku temu możliwości, więc tylko od ich pracy i determinacji zależy, czy je wykorzystają.
Na pewno będziemy chcieli wypożyczyć młodego Janusza Wandzela do któregoś z superligowych klubów. Na kole mamy spory tłok, a jego umiejętności pozwalają, by ogrywał się znacznie wyżej niż w 2 lidze. Generalnie Gwardię czeka kilka bolesnych dla mojego serca odejść z drużyny, ale wierzę, że właściwie pokierowaliśmy karierą tych zawodników i będzie to z korzyścią dla obu stron.
Wracając jeszcze do pozytywów, czeka nas przecież powrót Tolka Łangowskiego, który wspólnie z największym talentem rocznika 2003 w Polsce – Andrzejem Widomskim – stanowić będzie o sile naszego ataku. Finalnie w kolejnym sezonie będziemy mieć mocniejszy zespół niż obecnie. Tego możemy być pewni.
Drużynowy szpital
– Problemem nie jest nawet liczba kontuzji, ale to, że przytrafiły się w jednym czasie. Bardzo napsuła nam krwi operacja Wiktora Kawki, który do jej momentu był w super dyspozycji. Dodatkowo, w okresie przygotowawczym wyleciał Paweł Kowalski, a kilku zawodników narzekało na okresowe kontuzje i dolegliwości zdrowotne. To ograniczyło nam pole manewru wśród rozgrywających, którzy stanowią o sile w ataku, stąd też w roku 2022 nie wyglądamy tak, jak powinniśmy. Najlepszym przykładem jest mecz w Głogowie, w którym zwyczajnie nie mieliśmy argumentów, by odpowiedzieć gospodarzom. W Kwidzynie męczyliśmy, walczyliśmy, ale jednak czegoś zabrakło. W Mielcu też robiliśmy, co się dało… Mieliśmy przy tym dżentelmeńską umowę, że Marek Monczka nie zagra przeciwko swojemu byłemu klubowi i te możliwości wyraźnie się ograniczyły.
Dla sprawiedliwości trzeba dodać, że duże problemy z kontuzjami widać też na przykład w Zabrzu czy w Gdańsku. Niewiele to zmienia, ale nie jesteśmy jedyni.
Ciężki zawód
– Naprawdę żałuję głównie meczu z Azotami-Puławy. Takie występy nie mogą nam się zdarzać w żadnych okolicznościach. Można przegrać – taki jest sport, ale nie można przestać walczyć. Mamy kibiców, którzy jeżdżą za zespołem po całej Polsce i choćby z szacunku dla nich oraz samych siebie musimy bić się o każdy centymetr parkietu.
Trzeba przyznać, że w wielu przegranych spotkaniach brakowało nam kogoś, kto wziąłby na siebie ciężar zdobywania bramek. Na pewno są zawodnicy, po których wszyscy spodziewali się wyższego poziomu. Generalnie jednak nieprzewidziane porażki zawsze się zdarzają i musimy się z tym pogodzić.
Cele
– Choć w tym sezonie zaliczyliśmy kilka wspomnianych już potknięć, liga od 4. miejsca w dół jest tak wyrównana, że dalej możemy bić się o wysokie cele. Najważniejszy jest zawsze najbliższy mecz i to jego przede wszystkim chcemy wygrać. Potem kolejny, następny… i oby tak do końca!
Matematycznie scenariusz z czwartym miejscem jest do wzięcia, a to gwarantuje europejskie puchary, na których nam bardzo zależy. To wymaga jednak m.in. wzięcia rewanżu i sprawienia niespodzianki w Puławach, ale nieraz przecież już takie niespodzianki sprawialiśmy. Miejsce w pierwszej piątce byłoby pewnym podtrzymaniem naszej pozycji, więc cieszyłbym się z również z takiego finiszu. Patrząc jednak na trudy sezonu i wszystkie składowe, o których wspomniałem, uważam że zakończenie tegorocznej ligowej kampanii na 6. pozycji również nie byłoby złym wynikiem.
Szersze spojrzenie
– Pamiętajmy jednak, że Klub to nie tylko pierwszy zespół. To ciągły proces, który trzeba planować na kilka lat do przodu. Weźmy na przykład wdrożenie w życie koncepcji Klas Mistrzostwa Sportowego, które będą efektem trzyletniej pracy w klasach sportowych i dobrych rezultatów naszych podopiecznych.
Działamy wielotorowo i nie zawsze w nagłówkach gazet. Przekonaliśmy Miasto do wsparcia naszych inicjatyw. Ogrywamy gwardyjską młodzież, choć – rzecz jasna – nie wszyscy mogą dostać szanse w Superlidze. Dążymy jednak do tego, by wszyscy pozostawali w środowisku piłki ręcznej i angażowali się w jej rozwój choćby jako trenerzy, sędziowie, wolontariusze czy kibice. Wspólnie pragniemy zbudować coś wielkiego, istotnego i trwałego.